Przyjęcie i zaakceptowanie prawdy o sobie rodzi się z doświadczenia, że jest się kochanym. Jeśli nie czujemy się kochani, jeśli sami siebie nie kochamy, to pozostaje nam rozpacz z powodu poznania prawdy o sobie lub stworzenie sobie fałszywego ja. To fałszywe ja da się kochać. To fałszywe ja w inteligentny sposób stara się zasługiwać na miłość innych, miłość Boga, stara się dopasowywać do oczekiwań innych. Tymczasem Bóg chce, byśmy odkryli brutalną prawdę o naszym pogrążeniu w grzech. Wtedy nam powie w głębi serca: „to fałszywe ja przeszkadza mi w tym, byś doświadczył Mojej miłości. Przyjmij i zaakceptuj prawdę o sobie, że pełno w Tobie niedoskonałości, przesady, słabości, wygodnictwa, pychy, zakłamania, faryzeizmu”. Takim Cię kocham. Bardzo. Szaleńczo. Radykalnie”. Takie doświadczenie takiej miłości spowoduje, że zaczniemy się szczerze i prawdziwie nawracać.